Okres zimowy to dla zawodników czas wolny od pracy. Bo nie ukrywajmy – jazda na motocyklu (nieważne czy spowodowana pasją czy nie) jest sposobem na zarabianie na życie. I mimo że, stawki w czołowej dziesiątce najbogatszych motocyklistów nie są aż tak wysokie jak u piłkarzy, a tylko nieliczni mogą sobie pozwolić na wakacje na Ibizie i luksusowy samochód, to wciąż motoGP cieszy się popularnością. Młodzieńcy marzą o dostaniu się do stawki, a ci, którzy już jeżdżą, chcą niczym osiołek podróżujący do Betlejem szturmem zgarnąć nagrody.
Wbrew pozorom sporty motocyklowe nie są młodym sportem. Pierwsze wzmianki na temat „Formuły 1 na dwóch kółkach” ukazały się już pod koniec XIX wieku, ale dopiero w 1949 roku FIM (Międzynarodowa Federacja Motocyklowa) zorganizowała pierwsze motocyklowe mistrzostwa świata o w pełni zaakceptowanych zasadach. Oczywiście na przestrzeni lat reguły motoGP uległy wielu zmianom, pojawiły się nowe marki, a przez prawie 70 lat przez stawkę przewinęło się tysiące zawodników.
Pierwsze dwadzieścia lat to zdecydowanie dominacja Brytyjczyków – Geoff Duke, Mike Hailwood czy wreszcie genialny John Surtees, który jako jedyny zdobył tytuł mistrza świata w motoGP i Formule 1. Lata '66–'72 i '75 zostały podporządkowane pod Giacomo Agostiniego, genialnego Włocha, który jest najbardziej utytułowanym motocyklistą w historii mistrzostw. Przez kolejne sezony przeplatały się wygrane Amerykanów i Australijczyków. To smutne, ponieważ obecnie nikt już nie pamięta kiedy ostatni raz wygrał jakiś miłośnik Halloween. Od sezonu 2016 nie było w stawce żadnego zawodnika zza Atlantyku i nic nie wskazuje na jakąkolwiek poprawę w tej kwestii. Jednak skąd mieliby się wziąć nowi motocykliści skoro podczas 2013 roku w kalendarzu były aż trzy amerykańskie rundy, a od sezonu 2016 zawodnicy ścigają się już tylko na torze Austin w Teksasie. Czyżby to stanowiło słabość Amerykanów?
2001. 2002. 2003. 2004. 2005. 2008. 2009. Lata Rossiego. Kolejnego genialnego Włocha.
Od kilku lat Hiszpanie dzielą i rządzą w całym cyklu Grand Prix. W ostatnich sześciu latach to właśnie sześć razy wygrywali mieszkańcy Półwyspu Iberyjskiego, z czego aż czterokrotnie tytuł zdobył Marc Marquez. Najmłodszy w historii zwycięzca kategorii królewskiej, który szesnaście razy stawał na podium w jednym sezonie. Ze swoimi sześcioma tytułami depcze po piętach starszym. Chyba nie trzeba nic więcej dodawać. Nastaje era Marqueza...
Komentarze
Prześlij komentarz