Szczęśliwego nowego roku! Feliz año nuevo!
Niewątpliwie na dobre pożegnaliśmy rok 2017. Rok niesamowity z perspektywy motocyklowego świra, którym z całą pewnością jestem. A ponieważ przez pierwsze dni stycznia zawsze choć małą cząstką siebie nadal żyjemy w minionym roku, przygotowałam dla was TOP10 najbardziej zadziwiających/ciekawych/wartych uwagi zdarzeń, które wpłynęły na sezon 2017 w motoGP.
Nie wiem dlaczego najwięcej miejsca na blogu poświęcam kategorii królewskiej, rzadko wspominając wyczyny młodszych zawodników. Bo to zupełnie nie tak, że w moto3 czy moto2 nie ma emocji, a zawodnicy nie czują takiej adrenaliny co ich starsi koledzy z wyższych klas. Niektórzy fani uważają nawet, że „przedsionek” jest bardziej atrakcyjny dla tych, którzy nie należą tylko do klubu Rossi albo teamu Marquez, ponieważ w niższych kategoriach każdy zawodnik ma szansę wygrać.
Ten sezon był w szczególności udany dla zawodników z moto3. W niedzielne wyścigi dzielił i rządził Joan Mir, który z dziesięcioma zwycięstwami na koncie, został mistrzem najniższej kategorii. Jednak królem kwalifikacji można nazwać tylko jedną osobę – Jorge Martina. Hiszpan aż dziewięć razy startował z pole position (pierwszej pozycji startowej w szeregu wszystkich startujących w wyścigu)! Gdyby tego było mało, było to jego dziewiąte pierwsze miejsce w kwalifikacjach w życiu! Niestety, wszystko co miłe, szybko się kończy, a młody Martin został okrzyknięty mistrzem jednego okrążenia. Zawodnik bowiem nie potrafił wystarczająco się zmobilizować, aby swoje dobre sobotnie tempo przełożyć na zwycięstwo w niedzielę. Ostatecznie rywalizację zakończył na czwartym miejscu, zdobywając tylko jedno zwycięstwo na torze w Walencji (kończącym sezon) i dziewięć zegarków.
Testy przed sezonem 2017 wyłoniły głównego pretendenta do zgarnięcia tytułu. Maverick Viñales, wydawał się być idealnym kandydatem – młody, zdolny i pełen charyzmy, w dodatku na nowym motocyklu w jednym z najlepszych zespołów motoGP. I na początku sezonu Hiszpan pokazał na co go stać, wygrywając pod rząd dwa wyścigi (Katar i Argentyna). Jednak nieukończony start w Ameryce, problemy Yamahy z oponami i ramą, a wreszcie całkowita dominacja Marqueza i Dovizioso na dobre wyeliminowały Mavericka z walki o zwycięstwo. Czyżby podczas gdy zawodnicy Hondy i Ducati walczyli na śmierć i życie, Viñales już stał w kolejce po tytuł największego zawiedzenia roku?
Na zbliżający się wielkimi krokami (albo małymi, bo jednak do marca wciąż dużo czasu) sezon 2018 pozostaje tylko życzyć mu więcej szczęścia, bo zawodnikowi o takim talencie na pewno nie w smak zajmowanie trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej. A każdy fan motoGP nadal czeka na pojedynek Marquez-Viñales. Let's get ready to rumble!
O tym, że motoGP to bardzo niebezpieczny sport, nie muszę mówić. Każdy człowiek jest – czerpiąc z własnych czy czyichś doświadczeń – świadomy, że tam, gdzie w grę wchodzą dwa kółka i szybkość, o wypadek naprawdę nietrudno. Czasami jest to zwykła wizyta w żwirze, po której zawodnik raz dwa otrzepuje kombinezon i jedzie dalej, niekiedy zdarzają się poważne kontuzje (rzadko bo rzadko, ale jednak mogące skoczyć się śmiercią). Jednak nic – nawet złamana noga – nie jest w stanie pokonać Valentino Rossiego, który po zaledwie 20 dniach od poważnej kontuzji wrócił do walki o motoGP Aragonii w Hiszpanii. Decyzja Włocha, którego strata punktowa do pierwszego Marqueza była niemal niemożliwa do odrobienia, wstrząsnęła motocyklowym światem. Prawie trzydziestodziewięcioletni zawodnik po raz kolejny udowodnił, że motoGP to piękny, nieprzewidywalny sport, który bardzo ucierpi po przejściu Rossiego na emeryturę.
Tytuł numeru 7 w moim TOP10 jest nieco przewrotny, podsycony sarkazmem i nieobcą mi złośliwością. Jednak to, co przydarzyło się Calowi Crutchlowowi przed GP Misano, już na zawsze będzie stanowiło dla mnie przestrogę. Historia – wydawać by się mogło błaha – mogłaby z pewnością stanowić reklamę profilaktyki przed zabawą nożami kuchennymi dla dzieci, jak i dla dorosłych. Historia prosta, której morał zrozumie każdy – nieważne czy matfiz czy human. Historia pewnego pięknego dnia, kiedy to rodzina Crutchlowów zajadała śniadanie podczas jednej z nielicznych wolnych chwil. Cal – brytyjski motocyklista, a prywatnie mąż i ojciec – zniszczył ranek z rodziną (a przy tym i swoje dalsze występy w wyścigach) jednym nieuważnym cięciem parmezanu, kiedy to nóż zranił go w palec, przecinając ważne ścięgno. Nie mogę zginać palca brzmiały pierwsze słowa Cala po incydencie.
O ile dobrej dyspozycji kluczowych zawodników motoGP takich jak Marquez, Rossi czy Pedrosa spodziewał się każdy, o tyle walka Andrei Dovizioso o tytuł mistrza zdziwiła wszystkich. Włoski zawodnik wygrał aż sześć razy i do ostatniej chwili walczył o pierwsze miejsce w klasyfikacji. Niewątpliwie był to sezon Ducati, a Dovi w Ducati był najlepszy.
Co tu więcej pisać? Trzeba podziwiać (więcej zdjęć można zobaczyć w moim poprzednim poście na temat mody)!
Francuz do szczęścia potrzebuje teraz już tylko zwycięstwa, a wtedy po raz kolejny będziemy mogli podziwiać jego słynne backflipy.
Nie należy jednak zapominać tych wszystkich momentów, gdy – chyba tylko w mu znany sposób – Marquez ratował się przed wywrotką. Zapierające w dech chwile, ponieważ już wiesz, że twój faworyt kończy swoją przygodę, a potem odrzut w bok i okrzyki: Nie, on tak nie może. Jak to możliwe, że on jeszcze jedzie? Jak?! No właśnie, Marc – jak?
Niewątpliwie na dobre pożegnaliśmy rok 2017. Rok niesamowity z perspektywy motocyklowego świra, którym z całą pewnością jestem. A ponieważ przez pierwsze dni stycznia zawsze choć małą cząstką siebie nadal żyjemy w minionym roku, przygotowałam dla was TOP10 najbardziej zadziwiających/ciekawych/wartych uwagi zdarzeń, które wpłynęły na sezon 2017 w motoGP.
10. Jorge Martin – największy pechowiec sezonu, który w ostatnim wyścigu pokazał na co go stać
Nie wiem dlaczego najwięcej miejsca na blogu poświęcam kategorii królewskiej, rzadko wspominając wyczyny młodszych zawodników. Bo to zupełnie nie tak, że w moto3 czy moto2 nie ma emocji, a zawodnicy nie czują takiej adrenaliny co ich starsi koledzy z wyższych klas. Niektórzy fani uważają nawet, że „przedsionek” jest bardziej atrakcyjny dla tych, którzy nie należą tylko do klubu Rossi albo teamu Marquez, ponieważ w niższych kategoriach każdy zawodnik ma szansę wygrać.
Ten sezon był w szczególności udany dla zawodników z moto3. W niedzielne wyścigi dzielił i rządził Joan Mir, który z dziesięcioma zwycięstwami na koncie, został mistrzem najniższej kategorii. Jednak królem kwalifikacji można nazwać tylko jedną osobę – Jorge Martina. Hiszpan aż dziewięć razy startował z pole position (pierwszej pozycji startowej w szeregu wszystkich startujących w wyścigu)! Gdyby tego było mało, było to jego dziewiąte pierwsze miejsce w kwalifikacjach w życiu! Niestety, wszystko co miłe, szybko się kończy, a młody Martin został okrzyknięty mistrzem jednego okrążenia. Zawodnik bowiem nie potrafił wystarczająco się zmobilizować, aby swoje dobre sobotnie tempo przełożyć na zwycięstwo w niedzielę. Ostatecznie rywalizację zakończył na czwartym miejscu, zdobywając tylko jedno zwycięstwo na torze w Walencji (kończącym sezon) i dziewięć zegarków.
9. Mavericku, gdzie jesteś?
Testy przed sezonem 2017 wyłoniły głównego pretendenta do zgarnięcia tytułu. Maverick Viñales, wydawał się być idealnym kandydatem – młody, zdolny i pełen charyzmy, w dodatku na nowym motocyklu w jednym z najlepszych zespołów motoGP. I na początku sezonu Hiszpan pokazał na co go stać, wygrywając pod rząd dwa wyścigi (Katar i Argentyna). Jednak nieukończony start w Ameryce, problemy Yamahy z oponami i ramą, a wreszcie całkowita dominacja Marqueza i Dovizioso na dobre wyeliminowały Mavericka z walki o zwycięstwo. Czyżby podczas gdy zawodnicy Hondy i Ducati walczyli na śmierć i życie, Viñales już stał w kolejce po tytuł największego zawiedzenia roku?
Na zbliżający się wielkimi krokami (albo małymi, bo jednak do marca wciąż dużo czasu) sezon 2018 pozostaje tylko życzyć mu więcej szczęścia, bo zawodnikowi o takim talencie na pewno nie w smak zajmowanie trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej. A każdy fan motoGP nadal czeka na pojedynek Marquez-Viñales. Let's get ready to rumble!
8. Złamanie nogi? Co to dla mnie!
O tym, że motoGP to bardzo niebezpieczny sport, nie muszę mówić. Każdy człowiek jest – czerpiąc z własnych czy czyichś doświadczeń – świadomy, że tam, gdzie w grę wchodzą dwa kółka i szybkość, o wypadek naprawdę nietrudno. Czasami jest to zwykła wizyta w żwirze, po której zawodnik raz dwa otrzepuje kombinezon i jedzie dalej, niekiedy zdarzają się poważne kontuzje (rzadko bo rzadko, ale jednak mogące skoczyć się śmiercią). Jednak nic – nawet złamana noga – nie jest w stanie pokonać Valentino Rossiego, który po zaledwie 20 dniach od poważnej kontuzji wrócił do walki o motoGP Aragonii w Hiszpanii. Decyzja Włocha, którego strata punktowa do pierwszego Marqueza była niemal niemożliwa do odrobienia, wstrząsnęła motocyklowym światem. Prawie trzydziestodziewięcioletni zawodnik po raz kolejny udowodnił, że motoGP to piękny, nieprzewidywalny sport, który bardzo ucierpi po przejściu Rossiego na emeryturę.
7. Strzeżcie się noży! Noże to zło...
Tytuł numeru 7 w moim TOP10 jest nieco przewrotny, podsycony sarkazmem i nieobcą mi złośliwością. Jednak to, co przydarzyło się Calowi Crutchlowowi przed GP Misano, już na zawsze będzie stanowiło dla mnie przestrogę. Historia – wydawać by się mogło błaha – mogłaby z pewnością stanowić reklamę profilaktyki przed zabawą nożami kuchennymi dla dzieci, jak i dla dorosłych. Historia prosta, której morał zrozumie każdy – nieważne czy matfiz czy human. Historia pewnego pięknego dnia, kiedy to rodzina Crutchlowów zajadała śniadanie podczas jednej z nielicznych wolnych chwil. Cal – brytyjski motocyklista, a prywatnie mąż i ojciec – zniszczył ranek z rodziną (a przy tym i swoje dalsze występy w wyścigach) jednym nieuważnym cięciem parmezanu, kiedy to nóż zranił go w palec, przecinając ważne ścięgno. Nie mogę zginać palca brzmiały pierwsze słowa Cala po incydencie.
6. O wyścigach flag to flag
Na nic się mają zdolności zawodników podczas wyścigów, gdy w grę wchodzi pogoda. Możesz być najszybszy, jechać na samym przedzie, gdy nagle bach – zaczyna padać. Wtedy należy odłożyć na bok wszystko to, co do tej pory ugrałeś i zacząć grać taktyką. Taktyką, którą przez lata wymyślił i opracował Marc Marquez, a która daje pożądane efekty, bo w wyścigach typu flag to flag (w wyścigach kiedy należy zmienić motocykl na drugi, inaczej ustawiony, o innych oponach) Hiszpan nie ma sobie równych. Udowodnił to po raz kolejny podczas GP Czech, kiedy to jako pierwszy zmienił motocykl na ten z oponami typu slick (przeznaczonymi do jazdy po suchym torze) i przekraczając linię mety, nad następnym, Dani Pedrosom, miał aż 12 sekund przewagi! Cóż więc pozostało powiedzieć takim zawodnikom jak Rossi niż: Przed końcem kariery zacznę wygrywać wyścigi flag-to-flag!
5. Brawo Dovi!
O ile dobrej dyspozycji kluczowych zawodników motoGP takich jak Marquez, Rossi czy Pedrosa spodziewał się każdy, o tyle walka Andrei Dovizioso o tytuł mistrza zdziwiła wszystkich. Włoski zawodnik wygrał aż sześć razy i do ostatniej chwili walczył o pierwsze miejsce w klasyfikacji. Niewątpliwie był to sezon Ducati, a Dovi w Ducati był najlepszy.
4. Kolekcja Marka Marqueza dla Pull&Bear
A dokładnie dwie kolekcje. Co tu więcej pisać? Trzeba podziwiać (więcej zdjęć można zobaczyć w moim poprzednim poście na temat mody)!
3. Gdzie się wszyscy podziali?
Sezon 2017 miał jeszcze jedno objawienie – Johanna Zarco, a dwukrotnego mistrza moto2 okrzyknięto najlepszym debiutantem roku. Podczas pierwszego wyścigu w kalendarzu (tym samym dla Zarco pierwszego w nowej klasie) wysunął się na prowadzenie, dziwiąc się wielce, gdzie się podziała reszta. Ostatecznie motoGP Kataru zakończył na deskach, ale jeszcze długo po wygrywał rankingi na najlepszego zawodnika wyścigu. Kolejne objawienie jego wielkiego talentu dostrzegliśmy podczas rundy we Francji, kiedy to na oczach rodaków Zarco zajął drugie miejsce, a podczas problemów fabrycznej Yamahy, zawodnik Monster Yamaha Tech3 był najwyżej klasyfikowanym zawodnikiem marki (wielokrotnie kończył wyścigi w TOP5). Francuz do szczęścia potrzebuje teraz już tylko zwycięstwa, a wtedy po raz kolejny będziemy mogli podziwiać jego słynne backflipy.
2. Tell me mister 27
27. Tyle wywrotek zaliczył Marc Marquez podczas całego sezonu (z prostych obliczeń – nie przesadzajmy, nie jestem geniuszem matematycznym – wynika, że przewracał się aż 0,7 raza podczas jednej rundy). Wynik, mimo że imponujący, jest dość niechlubny, ale z pewnością wystarcza, by nazwać Marqueza mistrzem w tej kategorii. Niestety, w motoGP nie chodzi o spotkania ze żwirem, a o jazdę na motocylu... Nie należy jednak zapominać tych wszystkich momentów, gdy – chyba tylko w mu znany sposób – Marquez ratował się przed wywrotką. Zapierające w dech chwile, ponieważ już wiesz, że twój faworyt kończy swoją przygodę, a potem odrzut w bok i okrzyki: Nie, on tak nie może. Jak to możliwe, że on jeszcze jedzie? Jak?! No właśnie, Marc – jak?
1. AustralianGP i zawał murowany
Runda niewątpliwie najbardziej nerwowa, która trzymała i nie pozwalała odwrócić nawet na moment oczu od monitora. Kto to zrobił, wooo, przegapił... wiele. Agresywna jazda, przekraczająca już dawno limit i ataki na granicy zdrowego rozsądku (czego efektem były ślady opon obecne na kombinezonach). Dla fanów i zawodników – świetna zabawa i moc wrażeń, zakończona w ostateczności zwycięstwem Marqueza, który po ostrej serii wyprzedził Rossiego. Cud, miód i orzeszki...
Sezon 2017 w motocyklowym świecie był sezonem magicznym i zupełnie innym od tego, co do tej pory mogliśmy oglądać. Wystarczy więc trzymać kciuki, aby i zbliżające się wyścigi w 2018 roku były tak samo emocjonujące. Nie da się przewidzieć przyszłości, jednak chyba o to mogę być spokojna... :)
Komentarze
Prześlij komentarz